Refleksja z podróży i popołudnie na Starym Mieście.Myślę,że zgadniecie w jakim to mieście.Może zacznę od podróży.Ekonomicznie,więc pociąg.Przedziały.O.K.Przeczytałam całą Angorę i nie żartuję,zresztą moją ulubioną na podróż.Było o lapsusach,podstępnych słówkach,o zwyczajach niezwyczajnych a może i nieobyczajnych w wielu krajach.O gestach,miejskich pomysłach na ściągnięcie turystów,inicjatywach,np.stacja TUWIM w Łódzkiej Manufakturze,czyli 60-tonowa lokomotywa ubrana w 300 kg włóczki jako sweter gigant.
FIESA czyli portugalskie rzezbienie w piasku,.Było o pięciu Paniach z Koniakowa,które stworzą z 50 km nici największą serwetę na świecie.Tyle czasopismo.A teraz dwa spojrzenia na przedział negatywne a jakże na dzień dobry i pozytywne na pózniej. Jak zareagowałybyście?
Wchodząc widzę kiwającego się ,z głowa na kolanach ,młodego człowieka,pijany-pierwsza myśl,pod oknem niesympatyczny, inny, tęgi i obrośnięty mężczyzna.Cóż...dosiadły się jeszcze dwie młode dziewczyny ciut roznegliżowane jak na podróż środkiem masowej lokomocji. Smsy,śmiechy,muzyka...Dosiadła się też pani plus minus w moim wieku okupując i moją część siedzenia.No i ja,czytająca,czytająca,czytająca.....
A teraz popatrzmy na tą sytuację z pozytywnym nastawieniem.
Dziewczyny wsiadły na gorącym Śląsku,więc ubiór adekwatny,choć mógł być bardziej praktyczny,rozmawiały i śmiały się cichutko nie przeszkadzając podróżnym,muzyki słuchały przez słuchawki.Gdy czyjeś spojrzenia się spotkały-miło uśmiechały się a nawet częstowały towarzystwo chipsami,a telefonem przecież każdy z nas 'się bawił'dając znać rodzinie,że wszystko O.K.,że już jedziemy.ha ha.
Pan pod oknem oglądał film na tablecie-też przez słuchawki,w przerwach starał się miło zagadywać.
Młodzieniec spał zmęczony,ale każde przebudzenie skutkowało pomocą,a to 'wrzuceniem'bagażu,otwarciem zablokowanego okna,rozmową.
Pani obok,była miłą osóbką jadącą jak ja do dzieci z tzw.'torbami'.Suma sumarum,jak wiele zależy od naszego nastawienia.Dlaczego więc nie patrzeć na wszystko pozytywnie?Dlaczego nie cenić innych i doszukiwać się w nich pozytywnych cech?To nie zaleta Polaka?Zostawmy Polaka,umilmy sobie i innym życie.
Wracając pomyślałam,że muszę wziąć sprawy w swoje ręce,nie byłabym sobą zresztą.
Miejscówki sprawiły,że zdani byliśmy na przypadek.Był więc 26latek,'historyk',miły gaduła(większy ode mnie!),znawca wszystkiego.Pani niezwykle milcząca.Babcia z wnuczką wracająca do Będzina a pilnująca od pół roku inną wnusię w Londynie.Babcia z Chełma z dwoma wnukami,jadąca do Wodzisławia i ja(potem też anglojęzyczny pasażer).Chełmianka raczyła nas wspomnieniami z dzieciństwa o powojennej sytuacji,wspomnieniami ubóstwa i szczęścia wynikającego nie z posiadania.Opowiadała o stosunkach międzyludzkich i zwykłej życzliwości-wnuki słuchały z zaciekawieniem.Pani z Londynu relacjonowała codzienność Polonii,pogoń za wiatrem i wieczne niezadowolenie.'Historyk'przeskakiwał z wojny na budowę Warszawy,z islamu na księcia Karola,z języków obcych na zaludnienie w Chinach i wysiedleniu powojennym.Podróż minęła więc gadatliwie,nie obyło się bez aspektów religijnych,w czym też jesteśmy znawcami.Na koniec musiałam pociągnąć za język milczącą Panią.Gdy już wszyscy powiedzieli wszystko,ona wyżaliła się,że jedzie na pogrzeb-starałam się ją pocieszyć na różne sposoby,oparłyśmy się więc o Pismo Św.Były łzy ale już nie bezsilności,łzy ulgi,każdy starał się jak mógł.Pan anglojęzyczny patrzył z przerażeniem,jednak po zapoznaniu go z sytuacją z aprobatą kiwał głową.
Przyznacie,że dużo zależy od nas samych,można z siebie dawać,można się zamknąć na innych,można z góry zaszufladkować.Byłam usatysfakcjonowana.Lekcja poglądowa,savoir vivre,zwykła empatia się udała.Mamy w sobie ogromne pokłady miłości.
A co do pobytu w........było przemiło,konstruktywnie,rodzinnie i obowiązkowo.Nic dodać,nic ująć.Zresztą to zbyt osobiste.
Parę ujęć ze spaceru....i do następnego razu.
Pozdrawiam cieplutko(w półcieniu 46').